Powrót w siodło, czyli o sile i determinacji w jeździectwie

Podziel się

Jeździectwo, pomimo swojej estetyki i elegancji, niesie za sobą ryzyko. Choć często mówi się, że sport to zdrowie, to w tym przypadku ta zasada jest tylko częściowo prawdziwa. Pracując z żywym, silnym zwierzęciem, zawodnicy narażeni są na niebezpieczeństwo, a wypadki są nieodłącznym elementem tej dyscypliny. Nic jednak nie definiuje jeźdźców tak mocno jak ich zaciętość i siła w kwestii powrotu do siodła.

Czy jazda konna jest niebezpieczna? Z pewnością taka bywa. Urazy mięśnia, stawu lub ścięgna, a także uszkodzenia obojczyków, barków, kręgów i żeber czy złamania to dość częste kontuzje, które można zaobserwować w sporcie jeździeckim. Zawodnicy – nie tylko amatorzy, ale też osiągający najlepsze wyniki sportowe – ulegają różnego rodzaju wypadkom. – Nie jest rzadkością, że do mojego gabinetu trafia przykładowo 9-letnie dziecko, które w ciągu pół roku doznało kilku poważnych kontuzji. Taka presja na szybkie sukcesy, często pochodząca od rodziców, prowadzi do wielu rozmaitych przeciążeń i urazów – mówi Marzanna Herzig, psycholożka sportu. Dodatkowo coraz lepszy sprzęt, dostęp do specjalistycznej wiedzy oraz do nowoczesnych, szybkich metod regeneracji sprawiają, że organizm sportowców jest coraz intensywniej eksploatowany.

Kolejne wyzwania mimo bólu

Kilku trudnych kontuzji doświadczył Jan Kamiński, zawodnik WKKW i olimpijczyk. Przyznaje, że psychicznie najtrudniejsza było dla niego kontuzja - złamanie kości udowej, której doznał podczas zawodów w Strzegomiu. – Byłem przekonany, że odebrało mi to szansę na start w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Pierwsze dni po upadku były niezwykle trudne – wspomina. Kluczowe znaczenie miały dla niego współpraca z fizjoterapeutą, regularny sen i dbanie o regenerację. – Zawsze w takich sytuacjach pozostaję w kontakcie z lekarzem prowadzącym i staram się nie przekraczać granicy bólu. To naturalny sygnał, że coś jest nie tak – zauważa Jan Kamiński.

Jednak świadomość, iż kontuzje są nieodłączną częścią sportu, pomogła mu podejść do nich z właściwą perspektywą. – Zwykle szybko adaptuję się do reżimu, który zawsze sobie narzucam: dieta, ćwiczenia, regeneracja, stąd nigdy nie mam problemów z powrotem do sportu – mówi zawodnik. I dodaje, że oczywiście pierwszy trening po złamaniu i ponad miesięcznej absencji od jazdy bywa trudny. Jednak nie należy się poddawać. 

Cały artykuł