Laury Kłapińskiej droga do sportowej dorosłości

Podziel się

Laura Kłapińśka - zdobywczyni brązowego medalu drużynowego na Mistrzostwach Europy Dzieci w 2017 roku. Reprezentantka Polski kadry Dzieci, a obecnie kadry Juniorów przebojowo rozpoczęła starty na poziomie Dużej Rundy wygrywając swoje pierwsze w karierze Grand Prix 145 cm zaledwie tydzień po debiucie. 16-letnia amazonka, która rozpoczynała od kucyków i startów w CAVALIADA Future opowiada o stawce koni, zmianie trenera i stajni, która zmusiła ją do wyprowadzenia się z domu, o ambitnym celu na najbliższy rok, a także o planach na przyszłość.

Rozmawiała: Karina Czechowicz

Zdjęcia: Karolina Filipowicz, Kamila Tworkowska, Rafał Kaczmarek

W ostatnich miesiącach zdecydowałaś się na ogromną, życiową zmianę – wyprowadziłaś się z rodzinnego domu, zmieniłaś trenera i stajnię. Skąd pomysł na tak odważny krok, szczególnie biorąc pod uwagę Twój młody wiek?

Laura Kłapińska: Doszliśmy z rodzicami do wniosku, że potrzebuję zmiany trenera i stajni. Dotychczas musiałam dojeżdżać do stajni 90 km w jedną stronę. To ogromna strata czasu na podróże. Uczyłam się i jadłam w aucie. Głównie po to aby zaoszczędzić na czasie zaczęliśmy się rozglądać za stajnią i trenerem bliżej domu. Niestety nic nie znaleźliśmy. Nasz koń Sir Stakkato LK, był wtedy w treningu u Huberta Polowczyka. Przy okazji zapytaliśmy się czy mógłby mi poprowadzić kilka treningów przed CSI w Krakowie. Bardzo mi się spodobało, więc od razu chcieliśmy wybadać możliwość stałej współpracy. Po jego zgodzie zdecydowaliśmy się na odważny krok i przeprowadzkę z Wałbrzycha do Kaczenic pod Zieloną Górą. Tak naprawdę na efekty naszej pracy nie musieliśmy długo czekać – zajęłam 3 miejsce w Grand Prix na ZO w Lesznie, a  w kolejnym tygodniu wygraliśmy moje pierwsze Grand Prix! Jeszcze w grudniu zajęliśmy pierwsze miejsce konkurs 135 cm na CSI w Sopocie. Lepszego początku współpracy nie mogłam sobie wymarzyć.

Jak na ten pomysł zareagowali Twoi rodzice? Jednak wyprowadzka z domu w wieku 16-lat to poważny krok, wymagający dużej odpowiedzialności i zaufania.

LK: Tak naprawdę to się zdziwiłam, że się na to zgodzili. Mieszkam 200 km od domu, więc to też nie jest jakaś bardzo duża odległość. Myślę, że znają mnie i ufają, że dobrze wykorzystam ten czas. Póki co lekcje są online, dlatego nie muszę na razie zmieniać szkoły. Dla moich rodziców nauka jest bardzo istotna. Jestem w dość dobrym liceum w Wałbrzychu, dlatego nie chcieliby żebym zmieniała na pierwsza lepszą szkołę internetową. Moi rodzice bardzo mnie wspierają w realizowaniu pasji. Mama również jeździ konno i startuje w konkursach 115-120 cm. Cieszę się, że tak jest bo dzięki temu najlepiej mnie rozumie. Cieszę się z tej zmiany, bo teraz konie to całe moje życie. Mieszkam na miejscu przy stajni, od rana się uczę, a po lekcjach jeżdżę konie, mogę poświęcać im mnóstwo czasu, a także mam możliwość obserwowania mojego trenera w pracy. Dla mnie na teraz jest to układ idealny.

Wspomniałaś już o ostatnich sukcesach i pierwszym wygranym Grand Prix. Te wyniki udało Ci się zrealizować wraz z wałachem Zazou Szumawa, znanym wcześniej ze startów pod Adamem Grzegorzewskim. Od kiedy razem współpracujecie i jakim koniem jest Zazou?

LK: Początek naszej współpracy był dosyć zabawny, ponieważ zanim zdążyłam na niego wsiąść, to decyzja o dzierżawie już zapadła (śmiech). Było to bardzo ryzykowne bo kompletnie nie wiedziałam czy się ze sobą zgramy. Zazou bardzo się różni od koni na których wcześniej jeździłam. Santiago czy obecnie Captain to duże i bardzo silne konie. Zazou jest mały, skoczny, idący w parkurze, nieustraszony, ale też specyficzny. Po wygranej w Sopocie zanim udało się mu założyć derkę paradną to galopował jeszcze ze trzy kółka zanim zdołaliśmy się zatrzymać (śmiech).  Jednocześnie ma ogromne serce do skoków i naprawdę widać, że jest to coś co lubi – w końcu ma 17 lat, a jest żwawszy od wszystkich moich pozostałych koni (śmiech). Ma ogromną wolę walki i zawsze mogę na niego liczyć. Dzięki temu to właśnie z nim ostatnio osiągałam największe sukcesy.

Drugim doświadczonym koniem w Twojej stawce jest 13-letni Captain. To z nim po raz ostatni wystartowałaś w Mistrzostwach Europy Dzieci i przygotowywałaś się do Mistrzostw Europy Juniorów. Z nim też rozpoczęłaś starty w konkursach 140 cm.

 LK: Obojętnie co by się nie działo na parkurze – czy pasuje do przeszkody czy nie, to on zawsze mnie wybroni. To koń, który zawsze chce być po drugiej stronie. Z nim jeździłam wszystkie Puchary Narodów Juniorów w zeszłym roku. Mam też pewność, że nawet jeśli mocno się zestresuję i pomylę, bo w grę wejdą nerwy, to on mi pomoże pokonać każdą przeszkodę. Captain to dokładny i bardzo silny koń, ale nie jest stworzony do ścigania tak jak Zazou, który jest zwinny i szybki. Mam jeszcze 13-letniego konia Fidelio, który z początku był dla mojej mamy, ale zaczęłam na nim startować i bardzo fajnie się zgraliśmy. Ostatnio  rozpoczęliśmy starty na poziomie 140 cm. Heartcor F ma 9 lat i mam go dopiero od pół roku, ale już dziś wiąże z nim duże nadzieje. To najmłodszy z koni, którymi mogę jeździć wyższe konkursy. Czwartym i najmłodszym koniem jest Little Prince, którego dostałam na święta. Ma 5 lat i jest to pierwszy młody koń, z którym będę rozpoczynać pracę. Przed nami jego pierwsze zawody w życiu.

Teraz Ty spróbujesz wprowadzać konia w pierwsze starty, a jak wspominasz swoje własne początki? Twoja historia związana z rozpoczęciem nauki jazdy konnej jest bardzo nietypowa…

 LK: To prawda (śmiech). Jazdę konną zalecił mi lekarz. Można powiedzieć, że konie miały być receptą na moje krzywe nogi. Miałam 7 lat kiedy poszłam z rodzicami do lekarza, ponieważ moje kolana zginały się do środka. Doktor powiedział, że jestem jeszcze mała i nie potrzebuję rehabilitacji w szpitalu, a nogi się wyprostują jak zacznę jeździć konno. Rodzice byli bardzo zdziwieni tym pomysłem, ale faktycznie zapisali mnie do szkółki, to faktycznie pomogło i nogi mi się wyprostowały i tak zaczęła się moja przygoda z jeździectwem.

 Za czasów kucykowych startowałaś i nieraz wygrywałaś konkursy CAVALIADA Future. Jak wspominasz te zawody z perspektywy dziecka? Czy było to dla Ciebie duże przeżycie, móc wystartować na arenie wśród jeździeckich gwiazd?

LK: Najtrudniejszą i najbardziej stresującą rzeczą dla mnie nie był w ogóle sam start podczas Cavaliady, lecz same kwalifikacje. Rywalizacja na każdych zawodach jest bardzo zacięta i każdy walczy nawet o kilka punktów do rankingu. Kiedy byłam dzieckiem, moim największym marzeniem było dostanie się do CAVALIADA Future. Przed kwalifikacjami złamałam rękę. Nawet to mnie wtedy nie powstrzymało (śmiech). Moja mama absolutnie odradzała mi start, ale ją ubłagałam. Pojechaliśmy na pierwszą kwalifikację. Miałam praktycznie nieruchomą rękę w gipsie, ustawioną w ten sposób, że mój nadgarstek był zawinięty. Owijałam więc sobie wodze dookoła palców, bo nie byłam w stanie ich zgiąć no i startowałam (śmiech). Pomimo całego stresu, bo był to mój pierwszy start po przerwie, udało mi się w bólach zająć 8 miejsce i zdobyć kilka cennych punktów. Potem jeździliśmy już na wszystkie kwalifikacje. Kiedy udało mi się dostać na Cavaliadę to już nic więcej się dla mnie nie liczyło – moje marzenie zostało spełnione. Podczas Cavaliady konkursy w Future czy w sztafetach to była dla mnie czysta przyjemność, zabawa. Pamiętam jak byłam na Cavaliadzie w Kołobrzegu i udzielaliśmy wywiadu, w którym dziennikarka zapytała, jakie są nasze jeździeckie marzenia. Każdy wymieniał olimpiadę, Mistrzostwa Świata, Europy… a ja na to - derka z Cavaliady (śmiech)! Jak się później okazało, następnego dnia wygrałam konkurs i marzenie o derce się spełniło.

Czy myślałaś już o tym, co będziesz robić po szkole? Jak chciałabyś, żeby wyglądała Twoja przyszłość? Zakładam, że rezygnacja z koni nie wchodzi w grę.

LK: Na pewno pójdę na studia. Mam jednak jeszcze dwa lata w liceum i jeszcze trochę czasu żeby dokładnie przemyśleć jaki kierunek wybiorę. Jestem na profilu humanistycznym z myślą o studiach prawniczych. Na pewno chciałabym wybrać zawód, który pozwoli mi na kontynuowanie jazdy konnej, również pod względem finansowym. Marzę jednak o tym, żeby jeździć i to na jak najwyższym poziomie. Jeśli nawet nie zostanę zawodowym prawnikiem to jest to kierunek, który również pomoże mi w biznesie - w prowadzeniu stajni czy w handlu końmi. Jeśli będę myśleć o prawie w kierunku zawodowym, to powinno mi to zapewnić fundusze na jazdę.

Jaki jest Twój główny cel związany z jeździectwem na rok 2021?

LK: Zdecydowanie Mistrzostwa Europy Juniorów w Portugalii, które są zaplanowane na lipiec. Żeby dobrze się przygotować będę chciała uczestniczyć w zawodach CSIO i Grand Prix Juniorskich. Mam nadzieję, że w tym roku będziemy mogli ten cel zrealizować.

Więcej na stronie Horse&Business Magazine TUTAJ