Skąd brać polskie konie olimpijskie?

Podziel się

Hodowla koni sportowych to jedna z najtrudniejszych, ale z drugiej strony – najbardziej pasjonujących gałęzi tzw. horse industry. O tym, żeby wyhodować konia, który pojedzie na olimpiadę, marzy chyba każdy z branży, ale w praktyce sztuka ta udaje się niewielu. .

Żyjemy w czasach, kiedy hodowla koni sportowych jest jedną z głównych przedsięwzięć gospodarki „rolnej” na zachodzie Europy. Słowo to umieszczam w cudzysłowie nie przez przypadek. Teoretycznie, koń rodzi się na obszarach wiejskich i jest zwierzęciem gospodarskim, ale obecnie w krajach takich jak Niemcy, Holandia, Belgia czy Francja w praktyce wygląda to znacząco inaczej. Hodowla koni sportowych w tych krajach to prawdziwy przemysł, a kapitał lokują w nim nie zwykli rolnicy, tylko dobrze sytuowani biznesmeni czy nawet fundusze inwestycyjne. Niektórzy robią to z miłości do koni albo sportu jeździeckiego, niektórzy – z miłości do pieniądza. Są oczywiście osoby, które próbują te dwie miłości łączyć – najczęściej z dobrym skutkiem, jak choćby znany każdemu hodowcy Paul Schockemohle. Cóż, jeśli ktoś łoży znaczne sumy na konie, ma prawo oczekiwać jeśli nie zysku, to przynajmniej zwrotu nakładów. Kraje wielkiej hodowlanej czwórki od wielu lat stosują daleko posuniętą specjalizację w dziedzinie hodowli koni sportowych. Co najmniej od 30 lat możemy już mówić o występującym podziale na linie skokowe i ujeżdżeniowe, także konie do WKKW są wyraźnie wyodrębnione – ze względu na znaczący dolew pełnej krwi w ich rodowodach. Więcej TUTAJ