Szkoła Jeździectwa Aleksandry Kozaneckiej-Szeliskiej

Podziel się

Aleksandra Kozanecka – zawodniczka konkurencji skoków przez przeszkody, reprezentantka kadry narodowej Polski Młodych Jeźdźców i Seniorów, zwyciężczyni wielu konkursów Grand Prix na zawodach międzynarodowych, najlepsza amazonka Mistrzostw Polski Ladies Cup z 2018 roku. W rozmowie z Horse&Business Magazine opowiada o tym, jak stworzyła jeździecki ośrodek marzeń, o swojej filozofii dotyczącej sportu jeździeckiego i o tym, jak ważne dla jeźdźców powinno być również ich własne zdrowie.

Rozmawia: Karina Czechowicz

Własna stajnia to marzenie prawie każdego miłośnika koni, a chyba każdego zawodowego jeźdźca. Jak wygląda Twój pomysł na stajnię ARCHIPP i jak długo czekałaś, aby go zrealizować?

A.K.S.: Własny ośrodek od dawna był moim marzeniem. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że ostatecznie powstanie coś tak dużego i pięknego. W „Projekt Stajnia” weszliśmy całą rodziną. Po wielu rozmowach stwierdziliśmy, że każdy z nas ma w sobie potencjał, który może wykorzystać. Wiem, czego potrzebują jeźdźcy i konie, a mój brat jest architektem. Również nasi rodzice, mój mąż i narzeczona brata są w ten proces zaangażowani. Wykorzystując wszystkie nasze dotychczasowe doświadczenia i zdobytą przez lata wiedzę, projektowaliśmy ośrodek jeździecki naszych marzeń, w którym byłaby przestrzeń do stworzenia szkoły jeździectwa. Wiele do projektu wniosła też współpraca z moim trenerem Adamem Nowakiem. Skorzystaliśmy również z doświadczenia osób pracujących z końmi za granicą w nowoczesnych stajniach. Finalnie, chciałabym stworzyć jak najlepsze warunki dla osób, które chcą się rozwijać w kierunku skokowym na każdym poziomie zaawansowania – również tym podstawowym. Będziemy mieć szkołę jazdy konnej, ale też pensjonat dla osób prywatnych. Podstawą jest dla nas komfort koni, więc stajnia jest zaprojektowana tak, by miały tu one jak najlepsze warunki. Oczywiście, nie zapominamy o jeźdźcach. Podeszliśmy do tematu kompleksowo i ARCHIPP spełni wymagania zarówno jeźdźców, jak i ich koni.

Rozmawiając z właścicielami stajni i ośrodków, z reguły mówią oni właśnie o tych zaletach, które dotyczą wyłącznie koni czy wygody ich użytkowania. Jak więc będzie wyglądać stajnia, która jest też dla jeźdźców?

A.K.S.: Ośrodek znajduje się na działce, która ma 18 ha, a sama stajnia i budynki, które aktualnie stoją, mają około 12 tys. m2. W planach mamy otwarcie siłowni i sali gimnastycznej, na której będą prowadzone zajęcia dla jeźdźców i nie tylko. Dodatkowo będzie dostępne też mini SPA z łaźnią i sauną. Na miejscu będzie również restauracja ze zdrowym jedzeniem. Zarówno z restauracji, jak i z siłowni będzie widać, co się dzieje na placu i na hali. Chcielibyśmy nie tylko zapewnić maksymalny komfort jeźdźcom, ale też rodzicom, którzy przyjeżdżają codziennie ze swoimi dziećmi na treningi. Każdy taki wyjazd to min. 4 godziny w ciągu dnia. Wiadomo, że rodzic mógłby zrobić też coś dla siebie. U nas będzie miał możliwość skorzystania z siłowni czy SPA, a to wszystko w czasie, kiedy dziecko będzie na zajęciach. Zależy nam, żeby godziny w stajni nie były dla rodziców czasem straconym. W kolejnych etapach w skład naszego ośrodka wejdzie również sala konferencyjna, a także hotel. W niedalekiej przyszłości powstanie tu również klinika weterynaryjna wyposażona w zaawansowane technologie diagnostyczne. Oprócz nowoczesnej sali operacyjnej będziemy posiadać również rezonans magnetyczny, diagnostykę izotopową oraz prawdopodobnie tomografię komputerową. Będzie to duże ułatwienie dla jeźdźców stacjonujących u nas, ponieważ będą mieli wszystko na miejscu.

Mówisz o ćwiczeniach fizycznych dla jeźdźców i zdrowym jedzeniu w restauracji. Mam wrażenie, że takie podejście do sportu jeździeckiego i skupienie się na zdrowiu fizycznym jeźdźca dopiero małymi krokami wchodzi do Polski. Z reguły zawodnicy całą uwagę skupiają na zdrowiu i przygotowaniu konia, a zapominają, że oni sami też są sportowcami.

A.K.S.: Też tak uważam. Nie wiem, dlaczego ten sport jest postrzegany inaczej. Przecież równowaga umysłu i ciała to podstawa. Co do polskiego jeździectwa – uważam, że ono się zmienia bardzo dynamicznie. Wierzę, że na koniach będzie jeździć coraz więcej osób. W końcu miłość do koni jest zapisana w naszej historii. Wracając do tematu zdrowego żywienia, sama potrzebowałam dużo czasu, żeby dojść do tego, że to dla mnie ważne. Dotyczy to również ćwiczeń fizycznych. Moją podstawą jest rozciąganie ciała rano przed treningiem i po powrocie ze stajni. Mięśnie na koniu pracują zupełnie inaczej. Mam wrażenie, że cały czas się kurczymy i spinamy. Dlatego rozciągam się dwa razy dziennie i naprawdę czuję różnicę. To bardzo ważne, by dbać o zdrowie wewnętrzne i zewnętrzne.

Wszystkie aspekty, które poruszyłaś, opisując swoje przedsięwzięcie, faktycznie odbiegają od standardowego opisu stajni i jak rozumiem składają się na „Szkołę jeździectwa”, o której już wcześniej wspomniałaś. Jak wygląda Twoje osobiste podejście do tego sportu? Jak chciałabyś uczyć osoby, które przychodzą do szkółki?

A.K.S.: Przede wszystkim sport jeździecki nie może być przypadkiem. Niektórzy tak do tego podchodzą: wsiądę na brudnego konia, pojadę na zawody, pójdę na imprezę, a co z tego będzie, to będzie. Chciałabym, żeby ten piękny sport się rozwinął i żeby ludzie zobaczyli, że trzeba go uprawiać systematycznie i z zapałem od pierwszego kontaktu z koniem, tak jak to się dzieje w innych dyscyplinach sportowych. Dobre nawyki i odpowiednie wartości powinny być zaszczepiane od początku nauki jazdy konnej. Więź z koniem to podstawa. Nie wyobrażam sobie, by przychodzić do stajni tylko po to, aby wsiąść na konia, zejść i „do widzenia”. Trzeba spędzić z koniem trochę czasu, mówić do nich dobrze, nie krzyczeć. To jest zwierzę, które rozumie – tak jak pies, który jest najlepszym przyjacielem człowieka. Zwierzęta czują tę miłość, którą im dajemy. Trzeba je kochać, być wyrozumiałym, mieć dużo cierpliwości i pod żadnym pozorem nie bić. Te same wartości chcę wprowadzić w naszej szkółce. Koń ma być naszym przyjacielem, kompanem i partnerem, z którym stworzymy duet. Właśnie dlatego tak ważny jest początek. Jeśli wtedy nie zostaną wpojone te wartości, to potem każdy sam musi otworzyć swój umysł i do tego dojrzeć.

Samo miejsce i okolica jest bardzo malownicza. Dlaczego akurat w Solcu zdecydowaliście się na budowę stajni? Czy wiąże się z tym miejscem jakaś historia?

A.K.S.: Zależało nam, aby nasz ośrodek był położony w okolicy Warszawy, z możliwością szybkiego dojazdu z centrum. Solec znajduje się obok Piaseczna i jest usytuowany zaledwie 30 minut drogi od centrum. Dodatkowo, jesteśmy bardzo związani z tym miejscem. Rodzice dawno temu kupili tu działkę, na którą wraz z bratem jeździliśmy. Wszystkie przyjęcia urodzinowe czy grille zawsze były organizowane tutaj. Rodzice wybudowali nam domek na drzewie, wykopali staw, mogliśmy się tu bawić do upadłego. Bardzo nam się tu podobało. Z czasem w tej okolicy wybudowano piękną Stajnię Chojnów. Kiedy nadarzyła się okazja budowy naszej stajni w tej okolicy i jeszcze w tak znakomitym sąsiedztwie – wybór był oczywisty. Znaleźliśmy piękny bliski nam teren.

Nie mogę nie zapytać o Twojego synka, który pojawił się na świecie rok temu. Ciąża jest dla amazonki równoznaczna z rezygnacją z jazdy konnej. Niektórzy boją się wypaść z obiegu, nie chcą rezygnować ze startów na poziomie, do którego często wiele lat starali się dojść. Z drugiej strony, słyszałam od zawodniczek, że tak naprawdę przerwa wcale nie jest tak długa, a kluczem okazuje się dobra organizacja. Czy miałaś takie dylematy przy planowaniu dziecka i czy w ogóle to planowałaś?

A.K.S.: Ja to sobie bardzo dobrze zaplanowałam (śmiech). Oczywiście, nikt nigdy nie chce się przerwać swojej kariery zawodniczej, tym bardziej jeśli się wskoczy na wysoki poziom, konie są w świetnej formie i w odpowiednim wieku. Długo myślałam o tym, kiedy zdecydować się na dziecko i doszłam do wniosku, że zawsze jest zły moment, więc trzeba to albo zaplanować, albo nie planować w ogóle i zobaczyć, co się wydarzy. Zaplanowałam sobie to tak, że pojadę na Mistrzostwa Polski Ladies Cup i je wygram, miesiąc później weźmiemy z Markiem ślub, zajdę w ciążę i urodzę synka. Los tak chciał, że udało mi się zrealizować wszystkie te etapy po kolei. Miałam też przygotowany plan dla moich koni, ponieważ przestałam jeździć od razu, jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży. W tym czasie na moich koniach jeździli bardzo dobrzy jeźdźcy. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że może dobrym pomysłem byłoby dać je do jazdy wielokrotnemu Mistrzowi Polski, żeby startowały w najwyższych konkursach. Ten czas tak szybko minął, że w zasadzie tych startów nie było aż tak dużo, ponieważ dość szybko wróciłam do jazdy. Już po 2,5 miesiącach od porodu chciałam wrócić w siodło. Mały jest tak naprawdę cały czas ze mną. Zabieram go ze sobą do stajni i wspaniale jest mieć go przy sobie.

Na koniec chciałam jeszcze zapytać o Twoje plany sportowe. Mamy nadzieję, że zobaczymy Cię jeszcze na parkurach?

A.K.S.: Oczywiście, w dalszym ciągu chcę rozwijać swoje umiejętności jeździeckie i absolutnie nie chcę tego zaprzestać. Mam trzy konie: Calingka jest ze mną najdłużej, bo od 7 lat, następnie doszedł Calero Z, a 5 lat temu Suedwinds Amanda. Jestem już z nimi bardzo zgrana i po takim czasie mogę powiedzieć, że znamy się na wylot. Starty w większych zawodach będą moim priorytetem w przyszłym roku. Teraz chcę w 100% skupić się na ARCHIPP.